Od dawna gdzieś w głębi siebie chciałem prowadzić bloga. Długi czas błądziłem szukając na siłę pomysłu o czym miałby być ten blog. Chciałem skupić się na jednej, konkretnej dziedzinie ale do końca nie wiedziałem czy jest to dobry pomysł i czy pewnego dnia nie siądę z papierosem w ręce przed klawiaturą i nie będę w stanie nic napisać.
Dzisiaj słuchając muzyki całkiem przypadkowo natknąłem się na piosenkę Stereophonics o tytule "Maybe Tomorrow" i tutaj pomysł sam przyszedł.
Blog będzie o wszystkim i o niczym. Po prostu o drodze do domu.

Nie mam na myśli czterech ścian, wygodnego łóżka, gorącej kąpieli czy miejsca gdzie po prostu wracamy się przespać. Dom o który mi chodzi to miejsce do którego dąży każdy z nas. Miejsce gdzie czujemy się spełnieni i bezpieczni. Dla niektórych droga do swojego domu jest krótka, prosta i oznakowana na każdym skrzyżowaniu. Poruszanie się po niej sprawia przyjemność niczym jazda nowym samochodem po dopiero co wylanej nawierzchni. Inni zaś muszą iść pieszo, czasami nawet boso, po ostrych kamieniach, przez wysokie wyrastające ciernie, przez głębokie bagna w których ciężko się poruszać a każdy następny krok może nas zabić. Gdy dochodzą do skrzyżowania sami nie wiedzą w którą stronę iść. Zdarza się nawet tak, że trafiają w ślepą uliczkę i trzeba zawrócić. Najlepsze jest to, że nikt z nas nie wie jaka droga nas czeka, czy z pięknego, gładkiego asfaltu nie trafimy na przepaść i będziemy musieli ją ominąć bocznymi, trudnymi drogami.

Doszedłem również do wniosku, że blog nie musi mieć schematu. Większość z ludzi odwiedzających blogi nie szuka informacji na konkretny temat. Wpada przeczytać to co ktoś napisał i wychodzi bez śladu. Ten blog będzie czymś w rodzaju notesu leżącego gdzieś na ulicy a ja czasami po kryjomu zostawiam w nim jakiś wpis i odstawiam go w tym samym miejscu a każdy kto chce może go otworzyć i przeczytać.

Będzie w nim opisana droga do domu, mojego domu.